piątek, 3 lutego 2017

"DZIENNIK KASZTELANA" Evžen Boček

Wielkie, stare zamki kryją w swoich murach niejedną tajemnicę. Grube, kamienne ściany były świadkami niejednej krwawej historii, obserwowały życie dziesiątek rodów, by ostatecznie zapaść w sen i stać się jedynie świadkiem rozgrywanych tam wydarzeń. Z łatwością można sobie wyobrazić, że wiele z nich obrosło już w legendy utrwalane z pokolenia na pokolenie i stanowiące nie lada gratkę dla zwiedzających zamek turystów.

Bardzo podobnie sytuacja ma się z zamkiem położonym na Morawach Południowych. Główny bohater "Dziennika kasztelana" - Wiktor, obrażony na Pragę i wszelkie uciechy kultury związane z tym miastem, postanawia poszukać innego miejsca na ziemi, w którym odnajdzie sens życia i skupi się na odbudowywaniu swoich relacji z żoną.

Na miejsce swojej duchowej odnowy, Wiktor wybiera posadę kasztelana. Od tego czasu skrupulatnie spisuje swoje przeżycia z zamkowych murów, opowiada o relacjach jakie połączyły go ze stałymi mieszkańcami zamku, nie zapominając poświęcać linijek tekstu na referowanie o życiu rodzinnym.

"Dziennik kasztelana" to doprawdy bardzo zaskakujący twór. Poczynając od samej fabuły, idąc dalej przez unikatowych bohaterów, a kończąc na zastosowaniu niebywałego czarnego humoru. Nie oczekujmy tu dokładnego opisu postaci, bo go nie dostaniemy, tak jak nie zaznamy akcji, która będzie prowadziła do klarownego finału. Jest to przede wszystkim zbiór, i owszem zazębiających się historii, ale wszystko to owiane jest mgłą i nie do końca wyjaśnionymi przyczynami pojawienia się jakiejś postaci i przebiegu wydarzeń. Wszystko to sprawia, że czytelnik pozostaje z pewnym niedosytem.

Dziennik pomimo niecodziennej budowy fabuły jest bardzo wciągający. Zdarzenia, które z góry można określić jako pełne grozy, opowiedziane są z perspektywy głównego bohatera za pomocą słownictwa, przez które nie będziemy przejęci strachem, lecz w rzeczywistości zaczniemy podśmiewać się z bohatera i jego zamkowych problemów.
Po południu przyniósł z "archiwum" [Furman - przyp. autor.] półmetrowy stos dyrektyw i rozporządzeń. Czy jeśli to wszystko przeczytam, wciąż będę normalny? Chryste Panie, co za lektura. Można się od tego nabawić zapalenia opon mózgowych. Ta gmatwanina czasami przypomina powieści postmodernistyczne [...]. Kto to napisał? Szaleńcy? [...] Wychodzi na to, że bez odpowiedniego szkolenia człowiek nie może tu iść nawet do toalety. Czy Kafka nie był przypadkiem na stażu w urzędzie powiatowym?*
Bohaterowie to bardzo silna strona tej książki. Zagadkowi, z niejasną przeszłością, pozostający nieodkrytymi kartami dziennika. Mam wrażenie, że narrator świetnie się bawi kosztem czytelnika i wodzi go za nas. Podróżujemy od wydarzenia do wydarzenia, uchylane są drzwi do zdarzeń z przeszłości, które zbliżają do rozwiązania zagadki, ale zaraz potem narrator grozi nam paluszkiem i nie zdradza nic więcej."Dziennika kasztelana" jest pełen sprzeczności, niewyjaśnionych historii, a przede wszystkim łamie zastane konwenanse, właśnie przez granie na nosie odbiorcy i niezdradzanie mu kulis wszystkich zdarzeń.

Jeśli lubicie niekonwencjonalne poczucie humoru, momentami absurdalność wypowiadanych żartów, sarkazm i autoironię, to jest to obowiązkowa pozycja dla Was. Dawno się nie bawiłam tak dobrze przy lekturze jakiejkolwiek książki. 

Autor: Evžen Boček
Tytuł: "Dziennik kasztelana
Wydawnictwo: Stara Szkoła
Miejsce wydania: Wołów
Rok wydania: 2017

*Cytat: E. Boček, Dziennik kasztelana, Wołów 2017, s. 11,12.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz