Sam feminizm zakorzenił się już w XIX wieku, by dać dojść do
głosu kobietom ostatecznie na początku XX wieku, w którym kobiety pokazały, że
są jednostkami silnymi, fantastycznie radzącymi sobie bez mężczyzn i samo
decydującymi o sobie. Wojna poniekąd zmusiła kobiety do przejęcia części
"typowo męskich" obowiązków w tamtych czasach, co zmusiło je do
porzucenia pięknych, ale mało praktycznych sukien. Od tego momentu rozpoczęła się prawdziwa rewolucja w
społeczeństwie, na gruncie domowym, w modzie, a przede wszystkim swój początek
miała rewolucja seksualna.
Na tym elemencie feminizmu autorki: Jennifer Keishin
Armstrong oraz Heather Wood Rudúlph skupiają się w książce "Feminizm jest
sexy". Tytuł ten może stanowić swoiste kompendium wiedzy, traktujące o
zagadnieniach poświęconych sferze cielesnej i seksualnej kobiety. To pewien
rodzaj przewodnika dla początkujących, którzy uczą poruszać się po meandrach zagadnień
feministycznych i po tym, czym feminizm jest, kiedy napotykamy go w życiu i jak
wtedy reagować, by zachować się w zgodzie ze swoim feministycznym sumieniem.
W książce nie zabraknie szczegółów z salonów kosmetycznych odnoszących się do depilacji brazylijskiej, która jak udowadniają autorki ma
bardzo dużo wspólnego z walką o równość kobiet. To jedynie początek, czytelnicy
zajrzą także do gabinetów, w których przeprowadzane są operacje plastyczne oraz
zabiegi medycyny estetycznej. Zostanie podjęta próba wyjaśnienia, skąd w
kulturze wzięła się pogoń za pięknym, idealnym, młodym ciałem. Jak rozsądnie stosować kosmetyki i w jaki sposób wspierać marki kosmetyczne.
Po lekturze kilku rozdziałów, w trakcie których uśmiechniemy
się nie raz, bo autorki posługują się lekkim, prostym i zabawnym językiem,
panie przejdą do tematu przemocy seksualnej, prostytucji i czerpania
przyjemności z seksu w ogóle. Linijka po linijce zostanie wytłuszczone jakie
sytuacje stają się toksyczne, jakich relacji unikać oraz gdzie szukać pomocy.
I te ostatnie rozdziały stanowiłyby siłę tej książki.
Niestety oceniając całość, wypada ona dość rozczarowująco. Dla osób
zaznajomionych z tematem feminizmu i szukających poszerzenia wiedzy, lektura
tego tytułu będzie nużąca. Opisywanie przez wiele stron zalet i wad depilacji
brazylijskiej to zdecydowanie zbyteczny zabieg. Ta tendencja utrzyma się
niestety przez całą książkę, elementy, które mogłyby zostać skondensowane do
kilku stron, ciągną się niemiłosiernie przez co zanika sens i klarowność
początkowej tezy.
Nie chciałabym oceniać tej książki zbyt surowo, bo nie jest
ona pozycją naukową, lecz zbiorem przemyśleń i sumą własnych doświadczeń dwóch działaczek
na rzecz kobiet. Trudno zaklasyfikować tę książkę. Zawiera w sobie tyle
oczywistości, które są kanwą rozmowy o prawach kobiet, że trudno mówić o
przełomowości tej książki. "Feminizm jest sexy" to raczej zbiór
luźnych przemyśleń, pogrupowanych tematycznie rozdziałami. Nie ma tutaj
sięgania do historii i przytaczania zmagań poprzedniczek. Współczesność to makijaż, operacje plastyczne, wizyty u kosmetyczki i przechodzenia na dietę. Mamy tylko tu i
teraz, na którym również warto się skupić.
Tytuł: "Feminizm jest sexy"
Autor: Jennifer Keishin Armstrong, Heather Wood Rudúlph
Wydawnictwo: Krytyka Polityczna
Miejsce wydania: Warszawa
Rok wydania: 2016
Miejsce wydania: Warszawa
Rok wydania: 2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz